Ks. Jerzy Popiełuszko prócz pracy w parafii był kapelanem służby zdrowia i hutników Huty „Warszawa”. Jego słynne kazania na comiesięcznych mszach za Ojczyznę, opieka nad uwięzionymi i ich rodzinami, śmiałe wystąpienia w obronie prześladowanych spowodowały, że stał się znany w kraju i na świecie. Jego męczeńska śmierć wstrząsnęła Polską i światem. Na pogrzeb ks. Jerzego Popiełuszki pojechała delegacja lubańskiej „Solidarności”, Stanisław Kostka jr i Adam Rybak z Nawojowa Łużyckiego.
W kolejnych miesiącach temat zabójstwa ks. Jerzego zdominował rozmowy w lubańskim podziemiu. Pojawił się pomysł znalezienia formy upamiętnienia ks. Popiełuszki przez lubańską „Solidarność”, oddania hołdu temu niezwykłemu kapłanowi.
Wspomina Stanisław Kostka jr: Wczesną wiosną 1985 r. odwiedził mnie Adam Rybak. Właśnie wrócił z Warszawy. Opowiedział o swoich wrażeniach z wizyty w kościele św. Stanisława Kostki. Poinformował, że wewnątrz świątyni są umieszczone dwie tablice, którymi pracownicy Stoczni Gdańskiej i Zakładów Metalowych im. Cegielskiego w Poznaniu oddali hołd ks. Jerzemu Popiełuszce. Zapytał, czy byłoby to możliwe, aby i Lubań ufundował podobną tablicę. Stwierdziłem, że jest to bardzo dobry pomysł i że jest to możliwe. Tą myślą podzieliłem się z kolejnym przyjacielem, Marianem Witczakiem, członkiem Tajnej Miejskiej Komisji „Solidarności”. Reakcja władz lubańskiej podziemnej „S” była pozytywna.
W tamtych czasach zadziwiające były swoiste „łańcuszki” – zdawałoby się przypadkowych – kontaktów międzyludzkich. Poprzez znajomego franciszkanina, o. Augustyna Niedziałka z Niepokalanowa, Andrzej Rybak skontaktował się z proboszczem warszawskiej parafii św. Stanisława, ks. prałatem Teofilem Boguckim. Warto dodać, iż tak też się złożyło, iż ów zakonnik był przyjacielem mieszkańca Lubania śp. Władysław Kłosa, jednego z liderów lokalnego środowiska kombatanckiego. Znali się z czasów 2. wojny światowej. Ojciec Niedziałek miał za sobą zesłanie na Sybir i udział w bitwie pod Lenino.
Andrzej Rybak wrócił z Warszawy z przyzwoleniem ks. Boguckiego na tablicę. Zawiązała się grupa konspiratorów: Marian Witczak, Adam Rybak, Stanisław Kostka jr, Stanisław Kostka senior, Andrzej Raab i Zdzisław Bykowski. Do grona wtajemniczonych dołączyliśmy ówczesnego nieformalnego kapelana lubańskiej „Solidarności” i KIK-u, ks. Jerzego Kubika. O przedsięwzięciu poinformowaliśmy oczywiście ks. prałata Jana Winiarskiego, który w tej (jak i w wielu innych) sprawie zostawił nam wolną rękę. Uzyskaliśmy też „błogosławieństwo” ze strony kard. Henryka Gulbinowicza, który powierzył nas pieczy swojego człowieka od „zadań specjalnych”, ks. bp Adamowi Dyczkowskiemu.
W tajemnicy rozpoczęliśmy przygotowania. Dyskretnie prowadziliśmy poszukiwania odpowiedniego surowca na tablicę. W końcu brat Adama Rybaka, Andrzej (kamieniarz z zawodu) znalazł taflę tzw. granitu finlandzkiego. Ustaliliśmy format tablicy. Nieocenione w przygotowaniu przedsięwzięcia okazały się znajomości Adama Rybaka z franciszkanami w Niepokalanowie (baza noclegowa) a następnie przez nich z ks. prałatem Teofilem Boguckim, proboszczem parafii św. Stanisława Kostki.
Długo dyskutowaliśmy nad tekstem na tablicę. Wykonanie projektu zlecono niżej podpisanemu. Ks. Bogucki zasugerował nam, aby znalazły się tam słowa z jednego z kazań ks. Jerzego: „Musimy być na co dzień mężni i odważni”. Słowa jakże zawsze aktualne... Przez wiele dni zastanawialiśmy się, jak związać sugerowane przez ks. Boguckiego słowa z przesłaniem z naszego miasta. Było wiele ciekawych koncepcji, ale przy każdej wyczuwaliśmy jakiś niedosyt
Wspomina Zdzisław Bykowski: Kolejny wieczór i kolejna noc z dopasowywaniem słów ks. Popiełuszki do różnych skojarzeń. I raptem iluminacja! Fragment śpiewanej wówczas często „Roty” ze słowami Marii Konopnickiej: „Tak nam dopomóż Bóg...” Jakie to oczywiste! I trafne! Nie czekam do rana. Mimo środka nocy budzę sąsiadów, którzy mają telefon. Wyrwanym z łóżek Marianowi Witczakowi i Andrzejowi Rabowi mówię tylko po te cztery słowa. Rozumieją, o co chodzi. I od obu słyszę: „To jest to!”
Ustaliliśmy ostateczną treść napisu:
ks. Jerzy Popiełuszko:
Musimy być na co dzień mężni i odważni.
Tak nam dopomóż Bóg.
„Solidarność” Lubań Śl.
Październik 1984
(Wtedy jeszcze byliśmy „niedouczeni” co do prawidłowości granic Łużyc i Śląska. A zresztą takiego określenia używał do końca śp. ks. prałat Jan Winiarski. Był dla nas autorytetem i w tej kwestii – przyp. ZB)
Obecnie do robienia wszelkich napisów służą komputerowe programy graficzne. Wówczas każdą literę trzeba było mozolnie kaligrafować ołówkiem na kalce technicznej.
Do napisu dodano metalowy wizerunek Orła Białego z epoki saskiej (z koroną oczywiście!), Adama Rybaka osobisty, prywatny wkład w dzieło. Projekt tablicy bardzo spodobał się ks. Boguckiemu. Pojawił się problem z wykonaniem napisu. Okazało się, iż zdobyta płyta granitu finlandzkiego, choć oryginalna kolorystycznie, jest niezwykle twarda. Połamały się na niej wszystkie dłuta i frezy zaufanych kamieniarzy. W podobnych, beznadziejnych, „awaryjnych” sytuacjach zawsze w zanadrzu mieliśmy niezawodny adres: ks. biskup Adam Dyczkowski z Wrocławia. Gdy przedstawiliśmy mu nasz kłopot, poprosił o dostarczenie tablicy i projektu do Wrocławia. Po jakimś czasie po prostu zasygnalizował, iż dzieło jest gotowe oraz podał adres, skąd tablicę można odebrać. Tym miejscem był klasztor ss. elżbietanek z nieocenioną s. Wirginią Niedziałek (prywatnie siostrą wymienionego wyżej o. Augustyna). Z ks. prałatem Teofilem Boguckim ustaliliśmy datę uroczystości. Dwa dni przed nią do Wrocławia udała się pierwsza część lubańskiej delegacji: Stanisław Kostka jr., Marian Witczak i Adam Rybak. Przenocowali u gościnnych ss. elżbietanek. Następnie w nocy z 29 na 30 marca, na dworcu Wrocław Gł. obaj dołączyli do Andrzeja Raaba i Antoniego Smolińskiego, którzy przyjechali pociągiem relacji Lubań-Warszawa. Z uwagi na wymogi bezpieczeństwa siostry elżbietanki same dostarczyły „przesyłkę” wprost do przedziału „konspiratorów” tuż przed odjazdem pociągu. Nazajutrz rano, z Dworca Centralnego w Warszawie, z troskliwie owiniętą kocem i zapakowaną do nesesera tablicą konspiratorzy pojechali prosto do kościoła św. Stanisława Kostki. Montażu tablicy dokonano przy pomocy hutników z Huty „Warszawa”. Nazajutrz, około południa, do tych osób dołączyła pozostała część delegacji, która po całonocnej jeździe przyjechała bezpośrednio z Lubania samochodem: ówczesny nieformalny kapelan lubańskiej „Solidarności” i KIK-u ks. Jerzy Kubik, Stanisław Kostka senior, Leszek Kozłowski i Zdzisław Bykowski. Pojawił się też specjalnie zaproszony szef jeleniogórskiej podziemnej „Solidarności”, Andrzej Piesiak. Odsłonięcie i poświęcenie tablicy odbyło się 31.03.1985 r. (Niedziela Palmowa) wieczorem, podczas co-miesięcznej Mszy św. za Ojczyznę. Uroczystość była bardzo podniosła, wzięło w niej udział – jak co miesiąc – kilka tysięcy osób. Czytania liturgiczne, program poezji patriotycznej oraz fragmenty z kazań ks. Popiełuszki były wykonywane przez wybitnych aktorów scen warszawskich. Zakonny Zespół Śpiewaczy im. Św. Piusa X zapewnił oprawę chóralną uroczystości. Pod przewodnictwem ks. Antoniego Dąbkowskiego mszę św. celebrowało 45 księży. Był wśród nich „nasz” ks. Jerzy Kubik. Przejmującą homilię wygłosił ks. Feliks Folejewski SAC.
Z wielkim aplauzem wiernych spotkała się przekazana przez megafony relacja z odsłonięcia lubańskiej tablicy. Kilka przejmujących słów do wiernych powiedział lider lubańskiej podziemnej „Solidarności”, Stanisław Kostka senior. Po kilkugodzinnej uroczystości, zmęczona ale i szczęśliwa lubańska grupa wyruszyła, pociągiem i samochodem, do domu.
Zdzisław Bykowski: Jakoś podświadomie intensywnie namawiałem uczestników wyprawy, aby po¬starać się być nazajutrz punktualnie w pracy. Kilka dni później doniesiono mi, iż SB pytała, czy w ów poniedziałek byłem w pracy. Podobnie rozpytywano i w innych lubańskich zakładach czy szkołach (kilku z naszej delegacji było wówczas czynnymi nauczycielami). Wszyscy byliśmy na stanowiskach! Koledzy wybaczyli mi, że tak namolnie namawiałem ich do męczącego, punktualnego powrotu do Lubania. Dowiedzieliśmy się, że lubańska (i jeleniogórska) SB dowiedziała się o odsłonięciu tablicy od... SB w Warszawie, która stale i „urzędowo” obstawiała kościół św. Stanisława Kostki. Tutejszym zmyto głowę za brak czujności, „nierozpracowanie” tak przecież skomplikowanej organizacyjnie i logistycznie akcji oraz niezapobieżenie jej. A przecież ONI mieli wiedzieć WSZYSTKO! Takie przekonanie głosiła ich propaganda. (Nb. pogląd taki podziela wielu współczesnych lustratorów!) A my mieliśmy kolejny dowód, że SB nie jest ani tak wszechmocna, ani wszechwiedząca. Chociaż zabójstwo ks. Popiełuszko dowodziło, do czego też jest zdolna „władza ludowa”...
Przez ostatnich kilka lat organizatorom opisanego przedsięwzięcia nie dawała spokoju myśl o potrzebie re-nowacji tablicy. Jak wspomniano wyżej, surowiec był niezwykle twardy i litery były wykute bardzo płytko. To oraz „pstrokata” faktura granitu powodowały, iż napis stawał się coraz mniej czytelny. I dopiero w sierpniu 2007 r. jeden z nas, Andrzej Raab, podczas prywatnego pobytu w stolicy - w porozumieniu z proboszczem parafii św. Stanisława Kostki oraz jego świeckimi pracownikami - sfinalizował odrestaurowanie tablicy.
* * *
Warto pomyśleć, czy jesteśmy wierni przesłaniu ks. Jerzego: „Musimy być na co dzień mężni i odważni”. Czy pamiętamy przywoływane przez Niego słowa: „Zło dobrem zwyciężaj”.
* Tak się złożyło, że w lubańskiej podziemnej „Solidarności” działało dwóch Stanisławów Kostków. Żeby ich rozróżnić pierwszemu, z zawodu ślusarzowi narzędziowemu w ZNTK, naturalnemu liderowi związku przypisano określenie „senior”. Drugiego, z zawodu nauczyciela chemii, nazwano „juniorem”. Wśród przyjaciół przyjęło się ich nazywać: „duży Stach” i „mały Stach”. To nie znaczy, iż zasługi „małego” były małe...
Z dnia: 2010-05-26, Przypisany do: Nr 10(393)